Włoskie miniatury
Mała objętość a jaka (za)wartość. Już pierwszy tekst, zaledwie dwie strony, pokazuje całą przyjemność obcowania z tymi zapiskami podróżnymi. Parę zdań o wyprawie na grób Brodskiego na weneckim cmentarzu San Michele i mam wrażenie, że to ja podróżuję vaporetto i widzę to wszystko własnymi oczyma. Zatrzymany opisaniem widok Włoch, tych bardziej i mniej znanych miejsc, w doskonałym połączeniu z fragmentami życiorysów literackich, tekstów literackich, przeżyć literackich. Zupełne zawieszenie czasu. Teraźniejszość cicha, niewyraźna jak za szybą. Bardziej rzeczywiste jest obcowanie ze wspólnikami podróży - Iwaszkiewiczem, Hertzem, Muratowem, Stępowskim, Bobkowskim Mycielskim i innymi. Chwilami nawet starożytność wyraźniejsza jest niż teraźniejszość. Przechodnie, czasem opisywani dokładnie, wydają się być tak samo realni jak Brodski, Marai czy Camus. Albo tak samo nierealni. Wspólnikami tych peregrynacji są zarówno Ci bardziej znani - Herbert, Herling Grudziński, Lampdusa, Czapski jak i mnie znani Gilbert Highet, Kazimierz Chłędowski. I od razu pojawia się zaciekawienie kim oni są, też poznać co ciekawego mają do powiedzenia. Tekst o pięknie aż do bólu. Tekst o Herbercie. Przepiękny rozdział „Ars moriendi”! Jest w spojrzeniu autora jakiś podskórna, stale wyczuwalna świadomość spraw ostatecznych. Może to kwestia zawodu (jest lekarzem), czasem bieg życia zatrzymuje się gdzieś niespodziewanie na opisie rzeczywistości szpitalnej. Piszę tekst ale to za każdym razem zaledwie (aż!) strona gęstych zdań które można czytać wielokrotnie i zawsze coś nowego wyczytać. Magia podróżowania. Magia czytania.